Projekt realizowany przez
Fundację Uniwersytetu w Białymstoku
Projekt realizowany we współpracy z: Zobacz również: Fundacja UwB na Facebooku |
Pełny przewodnik do pobrania: Mapa ŁADNIEJ? Białystok Mała architektura w większym oknie Przykłady małej architektury
Białostocki artysta rzeźbiarz, Albin Sokołowski, jest również autorem „Ptaków” stojących u zbiegu szos wylotowych do Warszawy i Ełku. Zespawano je w zakładach Spomasz w Starosielcach ze stali kwasoodpornej. Dlatego też i dziś, choć dwa szybujące po niebie kształty liczą sobie blisko 40 lat, nie są jeszcze zbyt mocno nadgryzione zębem czasu. Pierwotnie na zboczu pagórka znajdował się też herb Białegostoku oraz litery ułożone w napis „Witamy”, umieszczony z myślą o dożynkowych gościach. Dziś po tych ozdobach nie ma już śladu. Początkowo były to suche drzewa. Następnie pnie drzew, ale już odlane z betonu i obłożone miedzią. Teraz zyskały nowe korony. A chodzi o jeden z ciekawszych pomników w mieście - Pomnik Obrońców Białegostoku. Pierwotnie planowano, że stanie bliżej dawnej komory celnej, znanej jako Domek Napoleona, a składać się miał z... przywiezionych z Osowca fragmentów żelbetonowych schronów. Na taki pomysł wpadł ówczesny dyrektor Muzeum Wojska, płk Zygmunt Kosztyła, z którymś z sekretarzy Komitetu Wojewódzkiego. Sprzeciwił się im plastyk miejski - Jerzy Grygorczuk i ostatecznie to on został głównym twórcą pomnika. Pierwszy projekt powstał w roku 1972. Oprócz Grygorczuka za formę plastyczną odpowiadał Antoni Malecki, a w projekcie pojawiają się jeszcze nazwiska Andrzeja Chwaliboga i Mirosława Zbichorskiego. Głównym elementem kompozycji stały się pnie drzew - wierzb i topoli. Zostały one wycięte podczas poszerzania szosy Żółtkowskiej (dziś al. Jana Pawła II) i zwalone za wzgórzem, na którym 15 września 1939 r. zlokalizowane było stanowisko dowodzenia ppłk. Zygmunta Szafranowskiego, kierującego obroną Białegostoku. Dlaczego zniszczone drzewa? Grygorczuk wyjaśnia, że stanowią one symbol walk obronnych, kiedy to w ogniu dział i wybuchach bomb wraz z żołnierzami polskimi ginęły także rosnące przy drodze drzewa. W rozwidleniu al. Solidarności i ul. Zwycięstwa znajduje się jeszcze jedna praca Jerzego Grygorczuka - „Koła”. Powstała w połowie lat 70. na zlecenie Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu i Usług. Koła miały być konstrukcją służącą do zawieszania plansz reklamujących sklepy tej sieci i tak przez wiele lat było. Później plansze zdjęto, bo wykonane były z azbestu. Ciekawe, że pierwotnie plany reklamowe były znacznie bardziej ambitne. Jako dodatek do kół Ewa Stankiewicz z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych zaprojektowała także neonowe tęcze. Miały być one umieszczone na sąsiadujących blokach. Ostatecznie neony pozostały tylko na papierze. Innym niecodziennym „słupem reklamowym” należącym do WPHiU były kostki ustawione przy al. Piłsudskiego, w pobliżu basenu. Stały tam jeszcze w latach 90., aż trafiły na złomowisko. „Obwarzanek”, „rogalik”, „oko”, „pierścień”, „kółko”, „ślimak”, „nieskończoność”, ,,pełnia”, a nawet „ucho ormowca” - to zaledwie kilka z nazw, jakimi określają białostoczanie tę niezwykłą rzeźbę, którą jej autor, Albin Sokołowski, zatytułował po prostu… „Kompozycja”. Zdobiła ona pierwotnie dziedziniec przed Teatrem Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki, zaś w latach 90. podczas modernizacji placu została z niego usunięta i do roku 2007 rdzewiała gdzieś pod ogrodzeniem Pałacu Branickich. Dopiero dzięki staraniom Radosława Dudenko, ucznia zmarłego w roku 1998 Sokołowskiego, zajęła obecne miejsce na pl. Dmowskiego przy kościele św. Rocha. Pytany o myśl, jaka przyświecała twórcy „Kompozycji”, Dudenko odpowiada tajemniczo: „Na krzywej życia, ustawiony jest nowy wir życia”. Neon na „Domusie” (5.) jest jednym z nielicznych, które dotrwały do dziś w centrum Białegostoku. Szkoda, gdyż przez lata, spacerując w okolicach ul. Lipowej, można było natknąć się na zabawnego halabardnika, wielki bochen chleba lub harpun Neptuna. Do tego należy jeszcze dorzucić świecące „szyldy”, zachęcające do odwiedzenia aptek Cefarmu, sklepów sieci Centrala Rybna, czy skorzystania z usług PZU. Dziś można obejrzeć ich zaledwie kilka - jak ten na kwiaciarni „Żonkil” (19.) przy Rynku Kościuszki, buty przy ul. Malmeda czy wielobarwna tęcza na „Centralu”. Za skrzyżowaniem z ul. Częstochowską warto przystanąć przy dwóch przedwojennych kamienicach ustawionych pod kątem do alei. Na szczytach budynków z numerami 20/1 i 20/3 natkniemy się na pierwsze na naszej trasie dzieła plastyczne, którymi ozdobiono centrum Białegostoku przed dożynkami 1973 r. Są to właściwie jedyne prace na elewacjach budynków z tego okresu, o których można powiedzieć, że gloryfikują lud pracujący miast i wsi. Dorota i Jerzy Łabanowscy wykonali dwie ogromne polichromie połączone ze sgraffito. Pierwsza to „Wiejskie plony” (6.). Jest tu i traktorzysta, i sielska PRL-owska wieś. Największą przestrzeń zajmuje zaś młoda para niosąca plony: kwiaty, wypełniony owocami kosz i snopek zboża. Na drugiej z kamienic Łabanowscy wymalowali w realistyczny sposób swoją wersję „Gołąbka pokoju” (7.). Biały ptak unosi się nad głowami mężczyzny i kobiety niosącej „na barana” dziecko. Widoczne w tle fabryczne kominy i koła zębate są już bardziej abstrakcyjne. Dziś „robotnik” i „rolnik” to już zabytki. Obie prace zostały wciągnięte do rejestru zabytków w październiku 2008 r. Zwykło się mówić, że wygląd kamieniczek otaczających białostocki rynek to efekt powojennej odbudowy prowadzonej według projektów Stanisława Bukowskiego. Ale prawdą jest też, że ostateczny kształt wiele z nich zyskało dopiero w latach 70., przed Dożynkami Centralnymi. Właśnie wtedy ozdobiono rynkowe kamieniczki, a także budynki przy ul. Henryka Sienkiewicza i al. 1 Maja kolorowymi sgraffitami i mozaikami. Do pracy zatrudniono grupę artystów - Wiesława Jurkowskiego, Dorotę i Jerzego Łabanowskich, Stefana Rybiego, Antoniego Szymaniuka, Albina Sokołowskiego, Krzysztofa Tura, Wiktorię Tołłoczko-Tur, Sławomira Chudzika i Sławomira Turyńskiego. W technice sgraffito, po narzuceniu na ścianę kilku warstw tynku - każdej w innej barwie - wydrapywano w nich wzory. Jak wspomina po latach Jurkowski, do pracy często używano nie żadnych profesjonalnych narzędzi, ale... sklepanych odpowiednio drutów od parasolek. Dziennie artyści byli w stanie wykonać dwa, góra trzy metry kwadratowe dekoracji. Przetrwały one próbę czasu - tak pod względem jakości wykonania, jak też zaproponowanych wzorów. Na kamienicach wokół rynku zwyczajnie nie ma miejsca na propagandę. Zamiast socjalistycznych przodowników pracy czy „jedynie słusznych” treści możemy podziwiać znaki zodiaku, głowy uzbrojonych wojów, herby, wzory monet polskich, a nawet literę „A” w różnych krojach. Są zwierzęta zamieszkujące puszczańskie ostępy oraz przedstawiciele ludowych zawodów, takich jak: żniwiarz, myśliwy, sadownik, rybak, pszczelarz, tkaczka, kowal czy drwal. Jest również przyrodnik z Ciechanowca, ks. Jan Krzysztof Kluk, oraz scenka przypominająca o powtórzeniu praw miejskich Białegostoku w 1749 r. W podobnym klimacie utrzymane są dekoracje na budynkach stojących wzdłuż ul. Sienkiewicza. Wśród nich uwagę zwracają głowy sów autorstwa Szymaniuka, wykonane już jednak nie w technice sgraffita, ale mozaiki. Od października 2008 wszystkie ozdoby stworzone na murach przed dożynkami figurują w rejestrze zabytków. Warto wspomnieć jeszcze o dwóch innych elementach małej architektury, które dotrwały do dziś. Są to herby Białegostoku. Pierwszy z nich, autorstwa Mariana Giemuły i Albina Sokołowskiego, wykonany w metalu, znajduje się przy ul. Kawaleryjskiej. Drugi, autorstwa Jerzego Grygorczuka, wykuty w kamieniu - przy ul. Zabłudowskiej. Dziełem tego ostatniego jest także lastrykowa kompozycja przedstawiająca plan osiedla Sady Antoniukowskie (róg ul. Antoniukowskiej i Narewskiej). |
© 2009 Fundacja Uniwersytetu w Białymstoku |